Kochani Bracia i Siostry, poproszono nas o świadectwo z przeżytych w tym roku rekolekcji. To dla nas zaszczyt, że możemy się z wami podzielić tym, czym Pan Bóg nas obdarował w te wakacje.
Rekolekcje wybraliśmy już w grudniu zeszłego roku i jak się później okazało, byliśmy pierwsi na liście. Chcieliśmy jechać na Oazę Rodzin I Stopnia, gdzieś blisko, aby w razie jakiejś pilnej potrzeby, być blisko domu – mieszkamy w Winnej Górze i do Rościnna mamy ok. 80 km. Po zapisaniu się na rekolekcje zupełnie o nich zapomnieliśmy. Gdy zbliżała się data wyjazdu, my mieliśmy coraz więcej pracy, narastało przemęczenie i zniechęcenie. Maile od pary organizującej rekolekcje – Marleny i Adriana Ptaszyńskich – odbieraliśmy w nocy i czytaliśmy po łebkach. Ciągle mówiliśmy sobie: później, później. W dzień wyjazdu drukowaliśmy jeszcze trasę, którą wcześniej wysłała wszystkim uczestnikom Marlena.
Po przyjeździe, na schodach pałacyku przywitali nas gospodarze rekolekcji, Marlena i Adrian Ptaszyńscy oraz ksiądz moderator – Krzysztof Pecyna. Ich uśmiechnięte twarze i niesamowite ciepło, jakie od nich biło, dało nam, już na samym początku, pewność, że ten czas w Rościnnie będzie wyjątkowy. Takie samo przeświadczenie pojawiło się podczas pierwszego spotkania w kręgu, kiedy nasi animatorzy – Natalia i Łukasz – zapytali, jakie mamy oczekiwania odnośnie rekolekcji, wówczas bez wahania odpowiedzieliśmy: żadnych, Duch Święty i tak zrobi swoje. I zrobił. Nawet więcej niż oczekiwaliśmy. Spotkanie we wspólnocie ludzi chcących kroczyć Bożymi ścieżkami, to cud. I nie można ich porównać z niczym innym. Najlepsze wakacje w Chorwacji, na Karaibach, czy na Hawajach, są niczym w porównaniu z tym co małżonkowie mogą wyciągnąć dla siebie i swojej relacji w czasie rekolekcji. A do tego to świetny czas dla dzieci. W Rościnnie spotkało się 70 osób, z czego ponad 20 stanowiły dzieci.
To co nas umocniło, jako małżonków, to szkoła życia. Całe rekolekcje były bowiem podzielone na poszczególne bloki: szkoła życia, śpiewu, modlitwy, eucharystia, namiot spotkania, czas dla rodziny. Szkoła życia pokazała nam jak mamy sobie służyć. Jak ważne jest, by nie widzieć tylko czubka swojego nosa, ale, aby przede wszystkim patrzeć na małżonka, wspierać go i mu służyć, choć czasem wydaje się to niemożliwe. Kochani, ale dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Więc jeśli będziemy go nieustannie prosić o wsparcie, da nam to czego potrzebujemy, nawet siłę, by wstać o 5.00 rano, przed mężem i przygotować mu śniadanie do pracy.
Pięknym przykładem służby w małżeństwie byli dla nas Marlena i Adrian – ona głosiła konferencje, on przesuwał slajdy. Taka mała, prozaiczna czynność, a drugiej osobie może ułatwić tak wiele. To był dla nas namacalny znak działania Boga w ich małżeństwie: posiadanie siebie w dawaniu siebie drugiej osobie.
Świadectwo służby pokazali nam również ksiądz Krzysztof oraz towarzyszący nam na rekolekcjach klerycy. Wybrali on jedną z najpiękniejszych dróg kroczenia za Jezusem i w czasie rekolekcji uświadamiali nam, jaki to ogromny dar służyć Bogu i drugiemu człowiekowi. Podczas jednego z kręgów, kleryk Marcin powiedział, że ilekroć trzyma w dłoniach Pan Jezusa w komunii świętej, myśli: „Pamiętaj, że Ten Którego trzymasz w dłoniach, trzyma ciebie w swych ramionach”. Ten obraz stojącego za plecami Jezusa, trzymającego każdego z nas w swych ramionach, uświadomił nam, że nikt nigdy nie pozostaje sam, w najciemniejszych zakamarkach naszego życia stoi przy nas Jezus i jeśli tylko otworzymy się na Jego miłość, nasze życie nigdy nie będzie smutne ani samotne.
Podczas szkoły modlitwy, którą prowadzili ksiądz Krzysztof Pecyna i kleryk Dawid, dowiedzieliśmy się, jak ważna jest modlitwa i jak ogromną ma moc, aby przemieniać nas w nowego człowieka o wielkim sercu, zdolnym objąć świat. Kleryk Dawid pokazał nam jak pięknie i głęboko można przeżywać namiot spotkania. Do tej pory myśleliśmy, że my wiemy, jak to robić. W naszym życiu, mimo comiesięcznego uczestnictwa w kręgu, zaczęło brakować czytania Pisma Świętego, a czas poświęcany na modlitwę stawał się coraz krótszy. Czasem mieliśmy wrażenie, że czytane przeze nas fragmenty nic nam nie dają. Czytaliśmy i zapominaliśmy. Na rekolekcjach uświadomiliśmy sobie, że my po prostu nie dawaliśmy Bogu ani chwili, by mógł do nas mówić. Byliśmy przekonani, że Bóg powinien przemówić głośno i wyraźnie i od razu po naszej modlitwie. Jeśli nie zrobił tego w przeciągu sekundy, zamykaliśmy Pismo Święte i biegliśmy do swoich zajęć. Teraz jest inaczej, ale nigdy byśmy chyba tego nie odkryli, gdyby nie rekolekcje. Św. Augustyn powiedział: „Modlitwa jest siłą człowieka i słabością Boga”. Modląc się nieustannie, służąc i miłując się wzajemnie, wypraszamy u Boga wiele łask.
Poza konferencjami mieliśmy czas, by wzajemnie się poznawać, odkrywać swojego współmałżonka, a także piękny czas by zawrzeć przyjaźnie. W tym roku do Rościnna Duch Święty przyprowadził małżeństwa z różnych bajek. Z dnia na dzień okazywało się jak bardzo się różnimy i jak bardzo zbliża nas do siebie wiara w Boga, chęć kroczenia jego ścieżkami. Codziennie razem gdzieś wyjeżdżaliśmy. Poznawaliśmy historie naszego życia i czerpaliśmy jedni od drugich garściami. Do tego śmialiśmy się do łez, tańczyliśmy bez wytchnienia, tworzyliśmy teksty piosenek, wierszy i bawiliśmy się, jakbyśmy spotkali się z najlepszymi przyjaciółmi. A najpiękniejsze świadectwa dały nam nasze dzieci, które same ciągnęły nas do kaplicy na modlitwę, pokazywały jak i dla nich ważna jest wiara, którą my wyznajemy. Ich oczami oglądaliśmy wieczorem filmy. To od nich mogliśmy nauczyć się, jak być Bożym wojownikiem.
Czasem słyszymy, że komuś nie chce się tracić urlopu, bo to przecież dwa tygodnie. Ale my jeszcze nie spotkaliśmy nikogo, kto po rekolekcjach powiedziałby: zmarnowany czas. To święty czas, za który z całego serca dziękujemy Bogu.
Monika i Przemek
archidiecezja gnieźnieńska